poniedziałek, 28 marca 2011

Mimika i pozawerbalna gestykulacja w tym wypadku jak nigdy wybiega o krok przed uzewnętrznienie myśli. Bardzo szczerzy i uczciwy filozof moralności aczkolwiek chociaż do końca pozostał wierny swoim przekonaniom nawet i on w latach młodości niemal (lub całkowicie ale chwilowo) uległ argumentacji dowodu ontologicznego na istnienie Boga. Opisuje to tak:
"Dokładnie pamiętam ów dzień. To było w 1894, szedłem sobie po Trinity Lane i nagle, w chwili olśnienia, pojąłem (lub wydawało mi się, że pojąłem): dowód ontologiczny jest prawdziwy! Poszedłem potem kupić puszkę tytoniu, wracając, podrzuciłem ją wysoko do góry, a złapawszy, wykrzyknąłem: A niech to. Ten dowód jest logiczny". Jak więc to olśnienie ma się do wypowiadanych poglądów "Przeanalizowałem cały arsenał argumentów przemawiających na rzecz istnienia Boga, i żaden z nich nie wydaje się być logicznie przekonywujący".
Nie wnikając głębiej w istotę i sens samego dowodu ontologicznego, który stwierdza w największym skrócie, że jeśli pomyślimy o istocie najdoskonalszej (Bóg), od której nic doskonalszego nie jesteśmy w stanie pomyśleć a następnie stwierdzimy, że istota nieistniejąca w prawdziwym świecie nie może być doskonała, to otrzymamy sprzeczność, która prowadzi do wniosku, że istota najdoskonalsza a więc Bóg musi istnieć.
Wydaję się, że sama kwestia doskonałości jest wielce subiektywna i w żadnym stopniu nie jest to obiektywne kryterium, a tam gdzie brak obiektywizmu zawsze należy pozostać sceptycznym, rzecz druga dlaczego istnienie miałoby być w jakikolwiek sposób doskonalsze od nieistnienia. Czy istotą istnienia jest doskonałość?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz