środa, 13 kwietnia 2011

Miałem ostatnimi czasy nieskrywaną przyjemność zagłębić się w ujmującą lekturę. Autor Charles Bukowski.  Tym razem  w wymiarze czysto lirycznym. Spożywając, niesmaczne swoją drogą, zielone curry w Warszawskiej restauracji Mandala, gdzie ów chiński symbol umieszczony został na głównej ścianie, zerknąłem na szklany blat stołu. Nie byłbym w stanie rozszyfrować tych niepoliczalnych mandalskich szczegółów, nie wypiwszy uprzednie sfermentowanego kokosowego mleka. Niestety nie było owego pod ręką. Pomyślałem, że skoro serwis dobija się od czterech osób kelnerzy muszą wieść w stolicy iście królewski żywot. Nie zbaczając z  tematu przywołuję tą chwilę kiedy wzrok mój zatrzymał się na kartce maszynopisu, umieszczonego pod szklanym blatem stołu. Charles Bukowski ale zupełnie inny od szmiry, szmirze nie równy. Notatki na temat pewnego rodzaju poezji pomogły przetrawić niewysmakowaną kuchnie, zakręciły o ciut w głowie. Przeczytawszy notatki na temat pewnego rodzaju poezji, nie wiele z nich rozumiejąc uznałem je jednak za bardzo słuszne, szczere i rozbrajająco prawdziwe. Doszedłem także do wniosku, że obecnie panujący mistrz hinduskiej kuchni nie może mieć 15 lat, a medytacja przy współudziale Mandali nie może prowadzić do niczego dobrego. W drodze powrotnej spotkałem dużo frywolnych kobiet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz